Archiwum 22 lutego 2015


lut 22 2015 Cz.5 - Przyjaciele czy rywale ?
Komentarze: 0

- A co tu robimy ? – szepnęła z uśmiechem

- A jak myślisz ? – zaśmiał się Hiccup , odgarniając jej pasmo włosów z oczu

  Odszedł na moment i sięgnął między skały . Wyjął duży tobołek i zaczął rozkładać pokaźny namiot .

- Myślisz , że przecierpisz ze mną pod jednym dachem ? – zachichotał

- Ty się pytasz ? – Merida przyszła mu z pomocą i rozłożyli namiot w kilka minut

  Słońce wisiało wysoko na niebie , a para przyjaciół leżała na ciepłej trawie. Ułożyli się w przeciwnych kierunkach , stykając się tylko głowami . Rozmawiali o smokach . Księżniczka była ciekawa jak poznał Szczerbatka . Teraz poznawszy tę historię śmiała się głośno i radośnie . Hiccup także się śmiał . Lubił jak Merida zasłaniała usta dłonią , usiłując stłumić ataki chichotu .

  Nagle , mimo słońca , w powietrzu zatańczył mroźny wietrzyk . Poleciało także trochę śnieżynek . Opodal pary stanął młodzieniec o białych włosach . Podpierał się na zakrzywionym kiju . Wyglądałby jak pasterz , gdyby nie mroźne wzory na jego niebieskiej bluzie .

- Jak słodko. – rzucił z ironią , ziewając

Merida na te słowa zerwała się z ziemi i sięgnęła po łuk . Naciągnęła strzałę na cięciwę i wycelowała w przybysza- Kim jesteś , pajacu ? – rzuciła pogardliwie

- Jack ? Jack Frost ? –  Hiccup niedowierzającym wzrokiem mierzył chłopaka

- A jakżeby inaczej ! – Jack zeskoczył ze skały i podszedł do Meridy , która opuściła łuk – Jack Frost , do usług – skłonił się i ucałował jej dłoń

 Merida przewróciła oczami , a Hiccup poczuł ukłucie zazdrości w sercu . Będzie musiał pogadać z Jack `iem .

- Znasz tego pajaca ? – spytała ironicznie księżniczka

- To mój stary przyjaciel – uśmiechnął się Hiccup

- Myślałem , że zapomniałeś – prychnął Jack , uśmiechając się do Meridy , która , albo tego nie zauważyła , albo mistrzowsko ignorowała .

 

- Miło nam . Ale co tu robisz Jack ? – spytała dziewczyna

- Odwiedzam przyjaciela , moja droga – zgrywał niewiniątko Jack.

 Merida westchnęła i podeszła do Szczerbatka . Głaskała go po łbie , nie zwracając uwagi na dyskutujących chłopców . Albo żartowali , albo się na poważnie kłócili . Przewróciła oczami , mężczyźni . Wpadł jej do głowy pewien pomysł . Zerknęła przez ramię i upewniła się , że chłopcy jej nie widzą . Szybko , cicho i zwinnie jak myszka weszła między skały i po upływie minuty znalazła wyjście z kotlinki . Przeciskała się między skałami , aż weszła do lasu . Wspięła się na pierwsze z brzegu drzewo , naciągnęła kaptur i zasnęła . ,,Niech mnie szukają” myślała , ,,jeżeli im się uda , to się zdziwię”.

 Tym czasem Jack skończył kłótnię z Hiccup`em . Nikt nie wygrał . Hiccup zaczął się rozglądać

- Gdzie jest Merida ? – przestraszył się nieco – Mer ?!

- Daj spokój , trzeba jej poszukać …- urwał na chwilę Jack  - mam pomysł . Ten który ją znajdzie , będzie ją miał , jasne ?

- Zgoda! – Hiccup uścisną dłoń Jackowi i wsiadł na Szczerbatka – Szukaj Meridy , Szczerbek .

 Jack wzbił się w powietrze . Miał w końcu  o co walczyć . Hiccup wyleciał na prawo , a Szczerbatek węszył . Jack poleciał na lewo i patrzył uważnie , poszukując rudej czupryny. Hiccup szukał jakiegokolwiek ruchu . Znaku , że Meridzie nic się nie stało . Szukał godzinę , szukał dwie . Zaczął padać deszcz . Zrezygnowany kazał Szczerbatkowi lądować. Siedli blisko wejścia do kotlinki . Wtedy coś go tknęło . Spojrzał w górę . Tak ! Leżała skulona na gałęzi , właściwie spała . Schowała się pod płaszczem . Szybko wspiął się na gałąź obok niej . Siadł przy śpiącej i położył jej głowę na swoich kolanach . Spała mocno . Trudno się jej dziwić . Powinna odpocząć . Uśmiechnął się i wziął kilka kosmyków jej włosów .

 Pół godziny później obok Szczerbatka wylądował przemoczony Jack

- Hic ? Nie znalaz.. Aaaaaaaa – Sam sobie odpowiedział i skoczył na gałąź  - Wow , mistrzu plecenia warkoczy , kłaniam ci się w pas

 Istotnie  Hiccup zrobił Meridzie śliczny warkocz , opadający jej na ramię . Dziewczyna przewróciła oczami . Obudziła się piętnaście minut temu – On bynajmniej coś zrobił

 - Mer ! On też cię szukał – zaśmiał się Hiccup

- Bardzo nieudolnie – uniosła brew i spojrzała wymownie na Hiccup ‘a

 Zaśmiali się . Jack się uśmiechnął i nic nie powiedział .

 Wrócili do kotliny , ale ktoś już tam był . Widoczne dobrze ślady bosych stóp , prowadziły między skały . Merida poszła tam i dostrzegła skuloną dziewczynę . Miała bardzo długie , złote włosy i przerażone zielone oczy .

- Hej . Spokojnie , nie zrobię ci krzywdy – powiedziała księżniczka – Jestem Merida , nie chowaj się już. Jak masz na imię ?

 Dziewczyna niepewnie podniosła głowę i przekrzywiła głowę . Jej włosy miały dobre kilka metrów .

- Jestem Roszpunka… - wyjąkała

-  Miło mi , Roszpunko . Chodź , przedstawię ci resztę  - uśmiechnęła się Merida i biorąc Roszpunkę za dłoń poprowadziła bardzo przerażoną  do chłopaków .

- To jest Roszpunka . Roszpunko , to jest Hiccup – Merida wskazała wikinga

- Cześć ! – uśmiechnął się Hiccup

- A to jest Jack – wskazała Merida z ironicznym spojrzeniem

- Miło mi cię poznać , Roszpunko – zaśmiał się Jack , skłonił i ucałował dłoń blondynki .

 Roszpunka posłała Meridzie pytające spojrzenie , cofając niepewnie dłoń.

- Nie pytaj. – westchnęła Merida i uśmiechnęła się  znacząco do Hiccup`a . 

 Chłopak zacisnął wargi , nieudolnie powstrzymując chichot . Roszpunka uśmiechnęła się słabo.  Jack przewrócił oczami .

- Oj jak dawna tu jesteś ? – zwrócił się do Roszpunki

Dziewczyna wzruszyła lekko ramionami – Jakoś ponad godzinę . Kiedy usłyszałam , że idziecie , schowałam się .

- Pewnie jesteś głodna ? – zaśmiała się Merida i mrugnęła do Hiccup`a .

- Jasne – uśmiechnęła się Roszpunka . Dopiero teraz zobaczyła Szcerbatka – To jest smok… To jest smok ! – powiedziała spokojnie i zemdlała

- Nie ,  no ! Szczerbek , znowu ? – Hiccup wzniósł ręce do nieba – Czy ja proszę o zbyt wiele ?!

 Merida uśmiechnęła się  , więc tylko Jack poleciał jak oparzony do Roszpunki .

- Co tak stoicie ? Pomóżcie mi – stęknął , próbując podnieść dziewczynę. Było by mu łatwiej , gdyby nie jej włosy . Zaplątał się w nie i wywrócił z Roszpunką na rękach , jęcząc boleśnie. Hiccup podbiegł do niego i z lekkością podniósł Roszpunkę .

lut 22 2015 Cz.4 - Ucieczka
Komentarze: 0

  Słońce zniżyło się i przybrało pomarańczową barwę. Dziwne , pomyślała Merida , wesoło spędzony czas mija tak szybko , że nie dostrzegamy jak umyka dzień .

   Mijały dni , tygodnie , aż w końcu ponad miesiąc . Przyjaciele regularnie spotykali się ze sobą przez ten czas , a ich przyjaźń rozkwitała . Czy tylko przyjaźń ? Oczywiście , że nie ….

 

- Hiiiiiic ? Wiem , że cię znajdę – wołała cicho Merida – Nie chowaj się …. – starała się nie patrzeć na widoczną dobrze postać na drzewie , kilka metrów obok . Stanęła tyłem do tego drzewa i kątem oka obserwowała ruch – Nie musisz się mnie bać …

- I nie mam zamiaru – Kształt skoczył na Meridę od przodu , przewracając ją . Śmieli się razem , patrząc sobie w oczy

- Czyli to na dębie to ? – zachichotała Merida

- Moja kurtka – zaśmiał się Hiccup opierając dłonie o ziemię po obu stronach głowy Meridy .

- Sprytne . Przyznaję – uniosła brew dziewczyna – Hic ? Przygniotłeś mi kosmyk włosów po mojej lewej

- Już się poprawiam – uniósł dłoń i ułożył ją na ziemi , starannie unikając płomiennych włosów Meridy

 Patrzyła na niego z uśmiechem , lecz za maską spokoju, czaiło się wyczekiwanie . Nie wytrzymała , patrząc na jego zielone oczy , złapała go za głowę i przyciągnęła do siebie . Pocałowała go , zanurzając dłoń w jego włosach . Hiccup spodziewał się tego pociągnął ją za sobą , tak , że leżała na nim . Wplątał dłoń w jej szopę , a drugą gładził jej twarz . Po paru minutach oderwali się  i patrzyli na siebie . Merida zaśmiała się i odgarnęła mu włosy z oczu .

- Powstrzymywałam się od drugiego dnia , ale dziś pękłam ! – zachichotała , cmokając go w czoło

- Ja już pierwszego chciałem cię przytulić – uśmiechnął się Hiccup – Kocham cię Mer . Od samego początku!

- Ja ciebie też Hic  - Merida czule pogłaskała Hiccup ‘a po policzku

  Coś spadło głośno na ziemię .

- Aha ... – przewróciła oczami Merida – Nasza przyzwoitka się spóźniła – zachichotała i wstała , podając rękę Hiccup ‘owi . Szczerbatek przekrzywił głowę i wytrzeszczał na nich oczy . – Spokojnie , nie zjadłam go – dziewczyna poklepała smoka po czarnej szyi , uśmiechając się do Hiccup ‘a

- Ale prawie ci się udało – Hiccup przejechał dłonią po włosach i zrobił niewinną minę

 Księżniczka przewróciła oczami i spojrzała wymownie na Szczerbatka

- Mógłbyś ? – klepnęła smoka w szyję., który zrozumiawszy w lot skoczył na swojego pana i trącał go przednimi łapami . Śmiali się obydwoje

 

 Mijał czas , a księżniczka prawie zapomniała o przyjeździe kandydatów . Dwa tygodnie przed ich przybyciem , matka musiała wszystko przypomnieć . Kłóciły się zawzięcie . Merida uciekła do lasu . Na szczęście było to rankiem , więc jeszcze mogła trafić na Hiccup ‘a . Angus pognał najkrótszą drogą nad rzekę . Hiccup już tam czekał . Merida wręcz spadł w ramiona chłopaka z końskiego grzbietu. Płakała mu w ramię , a on objął ją i gładził po włosach .

-Już ….Ćśśś …. Spokojnie – szeptał kojąco – Nie płacz . Mer…..

  Nieco uspokojona księżniczka opowiedziała mu wszystko . Chłopak nie wiedział o jej wysokim urodzeniu . Był zasmucony . Musiał jej wyznać , iż jest wikingiem . Nie zwróciła na to uwagi .

- Kocham cię ! Nie obchodzi mnie kim jesteś – otarła łzy – Liczy się to , że cię kocham . Jestem gotowa uciec , dla ciebie .

- Oh , Mer – Hiccup delikatnie złapał ją w ramiona i pocałował ją czule – Jestem gotów na wszystko , byle być z tobą . – westchnął i spojrzał jej w oczy – Chodź za mną.

  Zagwizdał i z nieba spadł Szczerbatek . Hiccup dosiadł go i pomógł Meridzie wejść na siodło.

- Trzymaj się mocno – powiedział i szturchnął piętami smoka .

 Szczerbatek zamachał skrzydłami i uniósł się w niebo . Merida objęła przyjaciela w pasie i wtuliła twarz w jego kożuch . Nie miała nastroju na podziwianie widoków . Lecieli pół godziny , aż wreszcie Szczerbatek wylądował

- Mer ? Jesteśmy na miejscu – uśmiechnął się Hiccup i delikatnie zdjął Meridę z grzbietu smoka

- Gdzie jesteśmy ? – spytała księżniczka rozglądając się

- W mojej … hm…. To chyba jakaś kotlina – zaśmiał się Hiccup

 Miejsce było śliczne . Otoczone białą skałą , na której rosła trawa i mech . Po środku było duże jezioro , z okrągłymi kamyczkami przy brzegach . Rosły dwa suche drzewa , ale nie przeszkadzały , wręcz przeciwnie . Dopełniały to miejsce i nadawały mu uroku. Merida odwróciła się i objęła Hiccup ‘a .

lut 22 2015 Cz.3 - Ruda i Furia
Komentarze: 0

   Obudziła się ze słońcem  i  przyniosła drewno na ognisko . Kiedy ułożyła je w zgrabny stosik ruszyła nad rzekę po śniadanie .  Stanęła na kamieniach po środku i wycelowała . W ciągu piętnastu minut miała cztery pokaźne okonie i jednego szczupaka . Roznieciła płomienie i nadziała dwie ryby na wystrugany patyk . Ustawiła prowizoryczny ruszt i zostawiła okonie nad ogniem . Po jakimś czasie zaczęła się roznosić smakowita woń .

    Dotarła ona i do jaskini , z której wychynął chłopak owinięty kożuchem .  Poszedł za zapachem i zatrzymał się dwa metry od ogniska ,  chowając się w krzakach . Właściciela nie dostrzegł , lecz nie chciał kraść . Czekał , aż ktoś przyjdzie , wtedy się pokaże . Nagle ktoś złapał go od tyłu za głowę i przystawił nóż do gardła . Przerażony Hiccup zamarł i patrzył na dłoń dzierżącą ostrze . Była to niewątpliwie dziewczyna o grzbiecie dłoni pokrytym niewielką ilością , drobnych piegów . Rozpoznał tę dłoń i powiedział spokojnie:

- Już nie jesteśmy przyjaciółmi ?

- Hiccup ! – krzyknęła zduszonym głosem Merida , chowając nóż do pochwy u paska przy sukience – Co ty tu robisz ?

- Jak widzisz jestem – prychnął podnosząc się z ziemi

- Mniejsza – westchnęła Merida i podeszłą do ognia , sprawdzając ryby – Chcesz ?

- Poproszę – uśmiechnął się Hiccup siadając obok niej przy ognisku i patrząc na swoją przyjaciółkę

 Merida złamała patyk na pół , tak , że każdy miał po swojej rybie i zaczęli jeść . Rozmawiali przy tym i śmiali się często . Hiccup się zakrztusił ze śmiechu , i wydał dźwięk jakby ość utknęła mu w gardle . Kasłał , aż niespodziewanie padł na ziemię z zamkniętymi oczami . Rudowłosa zerknęła na niego niepewnie

- Hiccup ? Nie wygłupiaj się ! – kucnęła obok niego – Wstawaj , to nie jest śmieszne ! – pochyliła się nad nim i sprawdziła mu puls . Był mocno przyspieszony – Wiem , że żyjesz ! Obudź się !

  Spojrzała na jego zamknięte oczy . Snop światła padał dokładnie na jego twarz . Zagryzła wargę . Był naprawdę uroczy i przystojny . Podobał się jej , ale nie wiedziała jak mu to powiedzieć . Zadrżała mu warga . Nieudolnie powstrzymywał uśmiech . Merida przewróciła oczami i zaczęła go łaskotać . Wybuchnął śmiechem i rozpoczął wielką wojnę . Wygrał , przygważdżając Meridę do ziemi i atakując ją bardzo mocno . Obydwoje mieli w oczach łzy śmiechu . Siedzieli teraz naprzeciwko siebie , uśmiechnięci . Hiccup dostrzegł jedną niewielką łezkę na policzku Meridy . Odruchowo sięgnął do jej twarzy i delikatnie starł kropelkę . Dziewczyna spojrzała na niego nadal uśmiechnięta i zaczerwieniła się nieco . On też wyczuł jak jego policzki płoną . Schował dłoń i spojrzał zawstydzony na słońce . Było wysoko na niebie .  Zapowiadał się ładny dzień .

   Merida wstała i poszła do Angusa zerwała szybkim ruchem zerwała kępę trawy . Karmiąc konia myślała o tym co się stało przed chwilą . Czyżby on czuł to samo do niej ? Znali się jeden dzień , a zachowywali się jak przyjaciele z piaskownicy . Było to dziwne , ale jej nie przeszkadzało .Zerknęła przez ramię na przyjaciela . Hiccup siedział nadal  przodem do rzeki . Wpatrywał się wyczekująco w niebo , jakby czegoś szukał . Poklepała konia po szyi i cicho stanęła za Hiccup`em . Popchnęła go bezdźwięcznie i patrzyła ze śmiechem jak ląduje w wodzie . Nie dostrzegła wielkiego stworzenia na niebie , które wyraźnie się zbliżało .

  Hiccup ze sztucznym smutkiem przyjrzał się swoim mokrym ubraniom i spojrzał na Meridę błagalnie . Ta zachichotała i już miała sięgnąć i pomóc mu wstać , kiedy z nieba spadł w wodę wielki czarny kształt . To się stało tak szybko , że księżniczka nie dojrzała kształtów stworzenia . Istota zaryczała przeraźliwie i pchnęła ją silnie łapą . Uderzyła mocno o drzewo na brzegu , lecz walcząc z zawrotami głowy , sięgnęła po łuk . Naciągnęła strzałę na cięciwę i  wycelowała . Zamarła , dostrzegłszy jak smok podchodzi do Hiccup ‘a . Lecz  nie zaatakował go , tylko przyjaźnie trącił łbem . Chłopak poklepał bestię po głowie i z poczuciem winy spojrzał na Meridę

- Merido –Szczerbatek , Szczerbatku – Merida – zaczął z niepewną miną

- To …. To jest …. Smok … - wykrztusiła dziewczyna i mimo mocnych nerwów zemdlała . Po części od szoku , po części od siły uderzenia .

- I widzisz co narobiłeś ? – westchnął Hiccup , wychodząc z wody .  

 Podszedł do nieprzytomnej Meridy i wziął ją na ręce . Była zaskakująco lekka .  Ułożył ją na futrze , podłożywszy jej pod głowę swój kożuch . Szczerbatek  siadł na brzegu i przekrzywił głowę . Hiccup przewrócił oczami i nabrał odrobinę wody w dłonie , po czym delikatnie przecierał twarz przyjaciółki.  

- Mer ? Mer , ocknij się ! – szeptał gorączkowo . Czuł się bezradny . Patrzył na zamknięte oczy Meridy i delikatnie nią potrząsał . Wreszcie drgnęła i otworzyła gwałtownie oczy , oddychając głęboko . Chłopak porwał ją w objęcia i mocno uściskał . – Nigdy więcej nie mdlej , Mer .

- Mer ? – spytała Merida , nie mając tchu i również przytulając Hiccup ‘a  - Niezłe zdrobnienie Hic !

- Ale na poważnie , błagam cię , nigdy więcej nie mdlej . Szczerbatek jest niegroźny – poklepał ją po plecach i wysunął z jej objęć , uśmiechając się promiennie .

- Ale to smok ! – zerknęła na siedzącego Szczerbatka  - Chociaż wygląda uroczo .

- Nigdy tak się nie zachowywał – Hiccup poklepał smoka po łbie – Może zacznijcie od nowa ? Wyciągnij dłoń i nie patrz mu w oczy

 Merida doskonale zachowała spokój , choć chciała się śmiać . Wyciągnęła dłoń i spojrzała w bok . Wtedy smok przysunął do jej ręki pysk i lekko machnął łbem . Dziewczyna nie wytrzymała i parsknęła śmiechem , obejmując czarną , łuskowatą szyję smoka . Szczerbatek z początku nie wiedział co robić ,ale po chwili zaczął się bawić z Meridą . Hiccup obserwował to z boku z chichotem . Smok ją polubił , czyli jej nie zje . Merida miała śliczny uśmiech . Bardzo mu się podobała , ale nie wiedział jak jej to powiedzieć . Patrzył teraz jak Szczerbatek , powala ją na ziemię i trąca lekko przednimi łapami . Łaskotki ona miała mocne , ale trzymała się dzielnie . Wstała i otrzepała się , nadal chichocząc . Hiccup podszedł do niej i strzepał jej z włosów pył , uśmiechając się . Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały , obydwoje się zarumienili i drgnęli na drżenie ziemi i cichy huk . Szczerbatek padł na ziemię i zasłonił oczy skrzydłami . Obydwoje zaśmiali się głośno .

lut 22 2015 Cz.2 - Wszystko ma swój początek
Komentarze: 0

  Cichaczem przemknęła się do kuchni  i korzystając z pierwszej okazji zwinęła talerz ciastek . Chowając zdobycz za plecami weszła tyłem do jadalni , gdzie zebrała się już całą rodzina . Ojciec jak zwykle opowiadał swoją historię w typowy dla niego ,,emocjonujący” sposób . Przewróciła oczami i walnęła wolną dłonią o stół , wcinając się ojcu w słowo

- I trach ! Noga zniknęła w paszczy obrzydliwej  bestii !! – zawołała wpadając między krzesła braci – Już po niej !  - westchnęła i położyła talerz przed swoim miejscem , a sama stanęła za krzesłem ojca – Lecz po tym zdarzeniu Mordu się nie pokazał . Do dziś kryje się w lasach  , lecz co robi ? Tego nie wie nikt … - zakończyła dramatycznie , zwisając na ramieniu ojca

- Zepsułaś mi opowieść , Merido ! – jęknął zawiedziony ojciec – I to w moim ulubionym momencie – uwolnił się od uścisku córki i zrezygnowany odrzucił głowę do tyłu , patrząc wymownie na córkę

- Oj tato … - przewróciła oczami Merida – Wiesz co dzisiaj się stało ? – zwróciła się do matki , która czytała jakieś papiery – Weszłam na Smoczą Skałę i piłam Ognistą Wodę ,a później …

- Fergus ! – zawołała Elinor , nie zważając na gadaninę córki – Zgodzili się wszyscy !

 Król się zakrztusił , a Merida przerwała i patrzyła nie rozumiejąc ,  to na matkę , to na ojca

- O co chodzi ?

- Przywódcy pozostałych klanów zgodzili się przysłać swoich synów na kandydatów do ożynku z tobą – uśmiechnęła się radośnie matka składając ręce na kolanach 

- CO ?! – Merida oniemiała – Tato !!!

- Elinor ! – zawołał zdenerwowany i zmieszany

- Musisz oczywiście osiągnąć pełnoletność , ale na razie będą zawody . Wygra jeden i miną trzy lata zanim się pobierzecie – surowo wtrąciła matka 

- Ale mamo !

- Żadnych ale ! Bądź co bądź jesteś księżniczką i musisz zostać królową ,jak ja !

 

  Merida Nie wytrzymała i przewracając krzesło wybiegła z jadalni . Zatrzasnęła się w komnacie i chcąc rozładować gniew , chwyciła miecz . Celem były grube , drewniane słupy . Myślała o Hiccup`ie . Musi się z nim spotkać jak najszybciej . Odrzuciła ostrze i ostrożnie wymknęła się z komnaty . Wyszła na dziedziniec i wyprowadziła Angusa ze stajni . Dosiadła go , zakładając jedynie ogłowie i ruszyła galopem do lasu . Już zmierzchało , kiedy Merida dotarła do miejsca ich rozłąki . Zeskoczyła z konia i schyliła nad ziemią . Szybko odnalazła jego ślady , które były dobrze widoczne w trawie . Musiał być ciężki . Księżniczka dosiadła Angusa i ruszyła kłusem po tropie . Jechała pół godziny , a trop robił się mniej widoczny . Nagle trzasnęła gałązka i koń ruszył cwałem . Wodze wypadły jej z rąk i rozpaczliwie chwyciła końską grzywę . Zamknęła oczy i skuliła się , nie chcąc oberwać gałęzią . Angus stanął dęba , a Merida poleciała do przodu . Wylądowała twardo na ziemi , aż cud , że przeżyła i nic sobie nie złamała , nawet łuk  i strzały ocalały  . Podniosła się

- Angus ! – krzyknęła i rozejrzała się                                           

 Otaczały ją czarne skały , wyrastające z trawy i pnące się kilka metrów ku niebu .  Koń rżał niepewnie , grzebiąc kopytem w ziemi . Merida dojrzała ścieżkę i bez zastanowienia poszła w tym kierunku . Angus parsknął głośno , ciągle stał w miejscu . Przewróciła oczami i przyjrzała się ścieżce . Ślad Hiccup `a  . Poszła kilka kroków dalej i dojrzała ostatnie odciski przyjaciela , ginące wśród plątaniny śladów wielkich łap , nieco się zlękła o przyjaciela , ale nie miała innych tropów . Zniknęły wszystkie ślady  , tuż przy rozgałęzieniu dróg . Jedna była błotnista , a druga usiana niewielkimi  kamieniami . Starała się ostrożnie zajrzeć na ścieżkę błotnistą . Nie było żadnego odcisku . Czyli poszedł po kamieniach . Nagle coś szturchnęło ją w plecy . Odwróciła się , ale to tylko Angus , złożył uszy po sobie i parsknął niespokojnie . Pogłaskała go po czarno-białym pysku i cofnęła się do kamienistej ścieżki . Ruszyła nią powoli , rozglądając się . Nie była tu i czuła się nieswojo .  Szła jednak uparcie , nie zważając na padający z nieba drobny deszczyk . Droga wiła się , aż wreszcie dotarła nad rzekę . Zrezygnowana Merida wiedziała , że to jest ta sama rzeka , w której kąpała się z Hiccup`em . Szybko znalazła suche miejsce pod rozłożystym dębem i przywiązawszy Angusa opodal na odczepionej wodzy założyła kaptur na głowę . Zasnęła , otulona płaszczem . Nie wiedziała , że kilka metrów dalej jest dobrze ukryta jaskinia , w której skrył  się chłopak o brązowych włosach i piegowatej twarzy .

lut 22 2015 Cz.1 - Pierwsze Poznanie
Komentarze: 0

Popędziła Angusa do cwału . Szybko i sprawnie naciągnęła strzałę na cięciwę łuku . Robiła to często i nigdy nie chybiała . I  tym razem trafiła w środek , mimo tuzina innych strzał . Najstarsze sprzed roku . Angus szedł jak zwykle , szybko i sprawnie . Słońce przebiło się przez liście i ładnie oświetliło zwaloną na drogę kłodę . Przyspieszyła konia i znów strzeliła , szybując nad pniakiem . Trafiła w inną sterczącą w tarczy strzałę , ku czyjemuś zachwytowi . Angus gwałtownie się zatrzymał , wyczuwając niepokój swojej pani .  Zeskoczyła z konia i wycelowała w kierunku , z którego , wydawało się jej , że dobiegło westchnienie . Był tam głęboki rów , więc każdy głupi mógłby się w tym miejscu skryć .

- Kto tam jest ? – zakrzyknęła zza kaptura – Pokaż się !

 Wiedziała , że ktoś się tam czaił . Paproć wyrastająca z owego rowu zadrżała , kiedy podniósł się nieśmiało chłopak . Brązowe włosy spadły mu na oczy , a ręce uniósł w górę . Podkreślał , że nie ma broni . I słusznie . Strzeliłaby gdyby musiała i na pewno by nie chybiła  , lecz chłopak był tak uroczo niewinny , że opuściła łuk .

- Kim jesteś ? – spytała zdejmując kaptur , zza którego od razu wystrzeliły we wszystkie strony skręcone rude włosy – Spokojnie , nic ci nie zrobię  . Jestem Merida , a ty ?

- Hicc … Hiccup – odparł chłopak , nagle zdumiony wpatrywał się w nią i opuścił dłonie – Co tu robisz , Merido ?

- Jak z pewnością widziałeś , strzelam i jeżdżę konno – prychnęła Merida klepiąc Angusa po czarnej szyi  - A ty ? Sam w lesie ? Nie boisz się niedźwiedzi ?

- Nie ma takiej siły , która mnie zeżre – westchnął cicho i sztucznie , wstrzymując uśmiech – Jestem zbyt patykowaty – zaśmiał się wreszcie

 Merida też się śmiała . ,,Miły chłopak . Hiccup…” Rozmyślała patrząc na jego twarz

- Znamy się ledwie pięć minut , a ty już dowcipkujesz ? – zapytała ironicznie – Skąd wiesz , że cię nie zabiję , albo nie utopię ? – wskazała uśmiechnięta tajemniczo pobliską rzekę

- Bo zastrzeliłabyś mnie od razu – parsknął Hiccup – Jeżeli chcesz mnie utopić , to proszę bardzo – zaśmiał się i ruszył biegiem na brzeg rzeki . Zatrzymał się i spojrzał w czystą wodę , w której odbijało się  zachodzące słońce .

 Cicho jak mysz Merida zakradła się za niego i zaryczała jak niedźwiedź , wpychając go do wody , śmiejąc się na widok ,jak przewraca się i siada na dnie , ociekając wodą . Oddychał szybko ,czyli się wystraszył .  Podała mu rękę z chichotem . Przemoczony chłopak chwycił ją i pociągnął . Jak przewidział , wylądowała w rzece . Podniosła się i odrzuciła płomienne włosy do tyłu , ochlapując go wodą . Hiccup też się podniósł .

 

- Oj ty ! – zaśmiała się Merida – Sukienkę mi zmoczyłeś !

- Mogę jeszcze raz ! – odparł i popchnął lekko  Meridę  , która się przewróciła , ciągnąc go za sobą

- Znamy się ledwie piętnaście minut , a zachowujemy się jak starzy przyjaciele – parsknęła , ochlapując Hiccup `a wodą

- Może mamy być przyjaciółmi ? – wzruszył ramionami chłopak , patrząc na zachodzące słońce – Idę wyschnę , bo mi łeb urwą – zaśmiał się i wyszedł na brzeg otrząsając się z wody

 Merida uśmiechnęła się pod nosem , ogarniając do tyłu rude włosy . Myślała o słowach chłopaka i z uśmiechem przejechała dłonią po mokrej szopie . Wychodząc z rzeki jeszcze go szturchnęła ze śmiechem  .

 Nowi przyjaciele jeszcze chwilę pożartowali , kiedy przyszedł czas rozstania . Merida odwiązała Angusa i prowadziła go przez las , gawędzą wesoło z Hiccup`em . Kiedy byli blisko jej zamku , pożegnała go serdecznie i umówiła na jutro po południu przy rzece . Wiedziała , że to będzie długi dzień , ale musiała mieć te swoje ukochane lekcje . Popędziła Angusa i galopem pokonała ostatnie odległości dzielące ją od stajni pałacowej .